W Wielkiej Brytanii rozpoczęła się trzecia fala epidemii COVID-19. Zamiast zniesienia obostrzeń, które planowano na 21 czerwca, eksperci nie wykluczają ponownego wprowadzenia ścisłych ograniczeń.
Dziennik „Independent” przytacza wyniki badania zleconego przez rząd. Wykazało ono, że od początku maja poziom zakażeń SARS-CoV-2 wzrósł średnio o 50 proc.. O ile 1 maja odnotowano 1 852 nowe przypadki infekcji COVID-19, 17 czerwca było ich sześć razy więcej, bo ponad 11 tys. Rośnie też liczba osób przyjmowanych do szpitali – w ciągu ostatniego tygodnia o 48 proc.
W związku ze wzrostem zachorowań na COVID-19 i hospitalizacji, wspomniane zniesienie restrykcji przesunięto o cztery tygodnie: z 21 czerwca na 19 lipca. Oznacza to, że zamiast powrotu do normalności, wciąż obowiązywać będą limity, jeśli chodzi o to, ile osób może się spotykać (30 na otwartym powietrzu i sześć osób lub dwa gospodarstwa domowe w pomieszczeniach zamkniętych), w pubach, na stadionach czy w teatrach pozostaną ograniczenia liczby widzów.
Jak uważają eksperci z UK, za pogarszającą się sytuację epidemiczną w Wielkiej Brytanii odpowiada indyjski wariant koronawirusa – Delta. Szacuje się, że 96 proc. nowych przypadków wywołanych jest właśnie przez tę mutację (jeszcze na początku maja było to mniej niż 5 proc.). Co gorsza, że jest on o ok. 40–60 proc. bardziej zakaźny niż dotychczas dominujący wariant brytyjski (Alfa).
2 komentarze
Bardziej zakaźna nie znacz bardziej śmiertelna
Słuszna uwaga